poniedziałek, 10 lutego 2014

#1

Po raz kolejny obudziłam się tej nocy lecz nie przez koszmary senne a przez księżyc przedzierający się do sypialni. Spojrzałam na zegar, była 4 nad ranem, James nadal spokojnie spał. Poszłam do kuchni, nalewając wody do szklanki zauważyłam jak strasznie trzęsą mi się ręce. Usiadłam na blacie. Wgapiając się bez celu w widok za oknem poczułam zimne dłonie na moich ramionach. Przeszły mnie dreszcze kiedy poczułam ciepły oddech tuz przy moim uchu.
- Czemu nie spisz? - usłyszałam głos Jamesa
- Byłam spragniona. - odpowiedziałam unosząc już prawie pusta szklankę.
James podszedł do mnie z przodu. Uniósł mój podbródek swoim nosem, gładząc zimnymi dłońmi moje uda. 
- Kochanie spójrz mi w oczy - podniosłam głowę by ujrzeć brązowe tęczówki mojego męża wgapiające się we mnie. Zaczął całować moje wargi po czym zjechał w dół dekoltu mojej koszuli nocnej zostawiając po sobie pocałunki. Zauważyłam jak powoli wsuwa ręce po koszule. Musiałam go zatrzymać zanim to pojdzie za daleko. 
- hej, przestan - powiedzialam cicho. Nie zareagowal na to co powiedzialam. Wiem, ze to uslyszal. Kiedy poczulam jak dotyka mojej kobiecosci zaczelam probowac odsunac go od siebie. 
- James przestań... proszę cie James - powiedziałam na co przestał i spojrzał na mnie. 
- O co ci znowu chodzi Samantha? 
- O nic. - odpowiedziałam spuszczając głowę w dół. 
- Odpowiedz mi. - powiedział unosząc mój podbródek. 
- Po prostu nie chce. Nie mam ochoty.
- Nie masz kurwa ochoty? Od ostatniego wydarzenia nie masz ochoty. Jesteś kurwa moją żoną więc może byś zaczęła zachowywać się jak kobieta zamężna a nie nastolatka z problemami psychicznymi! - wyrzucił ręce w powietrze krzycząc na mnie. 
- Słucham? Ja zachowuje się jak nastolatka? Przepraszam bardzo, ale to nie ja włóczę się z kumplami po klubach, paląc, pijąc, ćpając i obmacując jakieś panienki! To ty zachowujesz się jak gówniarz! Ty... ty chuju! - Wykrzyczałam prosto w jego twarz kiedy poczułam, że łzy zbierają się w moich oczach. Moja głowa odchyliła się w bok i poczułam pieczenie na policzku. 
- TY SUKO! Jestem twoim mężem! Masz mi być posłuszna i masz mieć do mnie szacunek a nie mnie wyzywać! Źle się masz? Kto płaci za twoje zakupy, wypady z przyjaciółkami hmm? 
- Hahahah ja mam mieć szacunek? - zaśmiałam się ponuro. Poczułam tylko silny ból w nodze kiedy James zepchnął mnie z blatu i upadłam na podłogę. Zaczęłam szlochać, nie tyle że z bólu, ale i ze wstydu i własnej głupoty. Uklęknął przede mną.
- Jezu skarbie przepraszam, tak bardzo cie przepraszam... To się nigdy więcej nie wydarzy.- Powiedział błagającym głosem. Próbował wziąć mnie na ręce, wystraszyłam się i gwałtownie przesunęłam do tyłu. Zauważył, że się go boje. 
- Samantha, na prawdę cię przepraszam, kocham Cie tak mocno, ze nie zawsze potrafię to znieść. Przepraszam... 
Uniosłam głowę patrząc w jego błagające brązowe oczy. Podszedł i chwycił mnie w ramiona, nie odsunęłam się. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi. 
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - Powiedział cicho, kiedy zauważyłam że szlocha. On na prawdę płakał.
----------------------------------
- Opowiadaj jak tam na tej randce, z tym jak mu było? Wiktor? - rozpoczęłam rozmowę z Miranda gdy zauważyłam ze już rozsiadła się na kanapie w salonie podczas gdy ja robiłam kawę dla nas. 
- Szkoda gadać. Taki sztywniak, ciągle mówił tylko o sobie ugh czy ty rozumiesz że on nawet nie spytał czy chcę coś zamówić?! Zamówił mi wodę i sałatkę... 
- Haha - roześmiałam się widząc poirytowaną twarz Mirandy. - W końcu spotkasz kogoś odpowiedniego mówię ci! - powiedziałam opadając na fotel na przeciwko niej sięgając po ciastko.
- Co ci się stało w rękę? - Krzyknęła przerażona. Naciągając rękaw swetra jeszcze bardziej, odwróciłam głowę w bok.
- James? James znowu to zrobił. 
- Na prawdę było mu przykro, powiedział że to ostatni raz kiedy mnie uderzył. 
- A co bylo wczesniej? Powiedzial to samo! Dlaczego od niego nie odejdziesz? 
- Kocham go. Nie mogę go tak po prostu zostawić. Życie dla niego poświęciłam.
- A on może cie tak po prostu tłuc? Nie nie nie!! Musisz coś zrobić.
- On nie jest zly. Mam za mało siły żeby sobie z nim poradzić i oczywiście nigdy nie uderzył mnie bez powodu...
- Nie obwiniaj się! Oszalałaś?! Musisz iść na jakiś kurs samoobrony, jak sobie będziesz umiała z nim poradzić to może się otrząśnie i na prawdę nigdy już nie podniesie na ciebie ręki. 
- Może tak. 
- Tutaj masz adres do sekcji boksu i sztuk walk, masz tam iść! - powiedziała stanowczym tonem dając mi karteczkę z adresem.
- Dobrze. 
-----------------------------
Wyszlam z lazienki. Stanęłam przed szafą zastanawiając w co się ubrać. Chyba nie muszę być na sportowo nie? Pomyślałam, ale jednak wolałam ubrać coś mniej eleganckiego niż zwykle, żeby nie wyglądać jak jakaś zagubiona idiotka czy coś. Postawiłam na szare legginsy, białe krótkie trampki oraz czarną koszule bez rękawów. Zabrałam moją torebkę, klucze od samochodu oraz karteczkę z adresem którą dała mi Miranda. 
Podjechałam pod budynek w mniej ciekawej dzielnicy niż ta w której mieszkałam, kręciło się tutaj pełno łysych, wytatuowanych typów których zwykle mijałam szerokim lukiem. Ostrożnie wysiadłam z samochodu, biorąc torebkę i zatrzaskując drzwi, szybko ruszyłam w stronę wejścia. 
Było tam całkiem pusto i ciemno, chyba mogłam przyjechać szybciej. Chciałam już zawrócić i iść w stronę drzwi kiedy usłyszałam dobiegającą muzykę z jednej z sal.
- Halo? Jest tutaj ktoś? - Nikt nie odpowiedział. Powoli otwierając drzwi, weszłam do sali. Wyglądała jak szkolna typowa sala gimnastyczna, tylko kilka razy mniejsza. Na środku wisiał worek treningowy w który uderzał jakiś mężczyzna. Muzyka która leciała był to jakiś hiphop czy rap, nie wiem.
- Przepraszam? - zapytałam głębiej wchodząc do sali. Mężczyzna odwrócił się, pot ociekał po jego wyrzeźbionym torsie. Podszedł do ławki ściągając rękawice i biorąc łyk wody. 
- Witam.
----------------------------------------------------
Hejka, dodałam w końcu rozdział. Już dawno go napisałam, ale nie miałam czasu czy też nie chciało mi się haha go sprawdzać i poprawiać ponieważ pisałam go na telefonie więc cały był bez polskich znaków. Jest naprawdę beznadziejny i nie wierzę, że go dodaję. Ale obiecuję, że kolejny będzie dużo lepszy i dużo dużo ciekawszy i dłuższy haha. Pozdrawiam i jak przeczytacie to zostawcie chociaż krótki komentarz dziękuję :)